Karawana na pustyni
Podróżował po pustyni pewien potężny
monarcha, a w ślad za nim postępowała długa karawana przewożąca należące
do niego niezliczone skrzynie złota i drogocennych kamieni. Podczas
drogi jeden z wielbłądów oślepiony rozżarzonym piskiem runął z
westchnieniem na kolana i więcej się już nie podniósł. Skrzynie, które
dźwigał zsunęły się z jego boków na ziemię roztrzaskując się a perły i
drogocenne kamienie zmieszały się z piaskiem.
Król nie zatrzymał pochodu, bowiem nie miał już więcej skrzyń a
wszystkie wielbłądy były i tak przeciążone. Z gestem wyrażającym tyleż
żalu, co i wielkoduszności, zezwolił swym paziom i giermkom pozbierać te
cenne kamienie, które zdołają odszukać.
Podczas, gdy poszukiwali chciwie łupu i przetrząsali mozolnie
piach, król kontynuował swą podróż po pustyni. Spostrzegł jednak, że
ktoś postępuje nieustannie jego śladem. Odwrócił się i zobaczył, że
biegnie za nim spocony i zdyszany jeden z jego paziów.
- A ty – zapytał go monarcha – nie zatrzymałeś się, by pozbierać bogactwa?
Młodzieniec odpowiedział mu z radością i dumą:
- Ja idę za moim królem!!!
A może i ty pozostajesz gdzieś na pustyni?
Idź za Twoim Królem,
bo w przeciwnym razie zostaniesz sam na pustyni -
a wtedy bogactwa nic nie będą znaczyć!
Bruno Ferrero – opowiadania, bajki, rozważania